niedziela, 5 października 2014

Każdy ma jakiegoś bzika.

W sobotnie wieczory wdrapujemy się cała rodziną na poddasze i każdy zajmuje się swoim bzikiem. Mąż odkopał ostatnio stare Amigi i Comodorki. Siedzi i pokazuje dziecku jak kiedyś się grało. Ja siadam wtedy do szycia i przerabiam co tylko mi w ręce wpadnie. Jak dziecko się nudzi z tatusiem to robi szaliki dla misiów z tego co zostanie mamie.
Wszystko przez to, że po prababci dostałam maszynę do szycia. Trochę wycieriała przy remoncie strychu, bo robiła za stolik na wszystko, ale działa bez zarzutu.
Poprzednia, zakupiona samodzielnie, marki Łucznik - nówka - padła mi po 2 latach użytkowania. Nieszczęśliwie padła w trakcie szycia stroju na jasełka.
Moja kochana spadkowa maszyna ma tylko jedną wadę: szyje do przodu i do tyłu. Nie obrzuca. Zakup nowej i tak mnie nie minie, ale na razie dojrzewam do tej decyzji. Zanim jednak to nastąpi pomaluję stojak od moją staruszkę.


wtorek, 30 września 2014

Wezwanie do zapłaty

Niedawno rozstałam się z siecią komórkową T Mobile. Zniechęcali mnie do siebie długo, aż w końcu nie wytrzymałam i zmieniłam. Po wielkiej modernizacji sieci, którą przeprowadzili w zeszłym roku, straciłam zasięg na wsi i przed zimą musiałam się zdecydować na inne rozwiązanie. Jakoś nie uśmiechało mi się bieganie po dworze i szukanie zasięgu.
Dziś sieć T Mobile postanowiła ostatecznie się ze mną pożegnać i przysłali mi polecenie zapłaty.


Mam zapłacić do 9 października. Ciekawe co mi zrobią jak nie zapłacę?

niedziela, 28 września 2014

Ostatatni taki ładny weekend.

Pod takim hasłem od kilku tygodni robimy: ostatnie wyjazdy rowerowe, ostatnie zbiory malin, ostatnie zbiory śliwek i ostatnie powidła, ostatnie siedzenie całodzienne na dworze i ostatnie kociołki. Udaje nam się co tydzień spędzać czas tak jak to na końcówce lata. Niezmiernie jesteśmy zadziwieni pogodą. Bardzo chcę się tak zdziwić jeszcze przez kilka kolejnych weekendów.

Ostatni kociołek był tzw. kociołkiem "na winie", bo wrzuciliśmy tam to co się nawinęło pod rękę.
 Doprawiliśmy i wrzuciliśmy do kociołka

i czekaliśmy ... 3 godziny


 aż wreszcie można było zjeść.

Oby jeszcze w przyszłym tygodniu dało się zrobić ostatniego grilla.

niedziela, 21 września 2014

Moje pierwsze powidła!

Śliwki obrodziły aż się drzewa pouginały. Zrobiłam przyjemność babci i dałam jej 2 wiadra śliwek. Zrobiłam przyjemność teściowej i dałam jej wiadro śliwek. Zbyt wiele jeszcze zostało na drzewach, żeby przejść obok obojętnie.
Poczytałam, poszperałam, posłuchałam koleżanki i zdecydowałam: zrobię powidła bez mieszania. W piątek pokroiłam owoce i zasypałam cukrem (warstwa 1kg śliwek, 200 dkg cukru). Robotę widać na rękach do dzisiaj, bo paznokcie i skórki się odbarwiły.

W sobotę od rana gotowałam.

I już po czterech godzinach powidła wyglądały bosko.
Postały sobie do niedzieli w garnku i zrobiły się gęste. Smak tak jak widok: boski. Takie śniadania mogę jeść codziennie.
Tylko, że na tyle roboty i na 4 kg śliwek ilość zapasteryzowanych słoików malutka. Coś czuję, że do zimy to one będą zjedzone.

sobota, 20 września 2014

Pożegnanie sokownika

Kupiony na allegro sokownik został zwrócony. Sprzedawca odesłał go do producenta, który wymienił wadliwą część. Miałam wielkie sokowe plany na ten weekend. Nauczona doświadczeniem postanowiłam wypróbować sokownik "na sucho" czyli bez owoców. Wlałam do części sokowej wodę. Oto wynik eksperymentu:

Poddałam się i odesłałam sokownik. Czekam na zwrot kasy, bo się udało dogadać ze sprzedającym. Kupię sobie kolejny, ale już wiem, że będę oglądała część sokową dokładnie i wezmę tylko taki sprzęt, który jest formowany w całości, a nie zgrzewany. (Mam nadzieję, że takie robią)

środa, 17 września 2014

Tydzień bez glutenu

Minął już tydzień od kiedy nie jem glutenu. Miałam kilka wpadek, ale staram się ich już nie mieć. Czuję się normalnie. Do weekendu nie jadłam żadnych przegryzek. Teraz już niestety wiem, że jest dużo takich, które mogę jeść.Moje posiłki już też wyglądają lepiej. W kuchni zagościł makaron bezglutenowy, panierka bezglutenowa oraz makaron ryżowy. Wróciłam do czekolady bez nadzienia.
Największa niespodzianka na weekend: Biedronka ma w sprzedaży makaron bezglutenowy i nachosy.
Niestety musiałam pożegnać się z piwem. Na szczęście nie z winem.

Moje śniadania też już wyglądają lepiej:

niedziela, 14 września 2014

Wyzwanie: szycie fartuszka!

Dziecko w poniedziałek zaczyna kółko kulinarne. Mamy nadzieję, że nauczy się gotować i zastąpi mamę przy garach. W ramach wsparcia dostałam zadanie uszyć fartuszek, który:
1) będzie niepowtarzalny,
2) będzie różowy,
3) będzie z bohaterem bajki.

Wyszło coś takiego:

Efekt końcowy przypadł modelce bardzo do gustu.

wtorek, 9 września 2014

Dieta bezglutenowa

Z racji choroby tarczycy wiedziałam, że nastąpi taki dzień kiedy pójdę do endokrynologa a on mi powie:
1) Suplementacja selenem
2) Suplementacja witamina D
3) Dieta bezglutenowa.

Czeka mnie przeczytanie całego internetu. Co ja będę jadła do kawki?
Pierwsze śniadanie zaliczone.
Takie było dobre:
(oczywiście + duża kawa)

niedziela, 7 września 2014

Krótka radość z własnego sokownika.

Jabłka pod drzewami gniją i trzeba coś z nich robić. Pożyczałam do tej pory sokownik od mamy, ale w zeszłym tygodniu postanowiłam: kupię własny!
Tak też zrobiłam i oto w sobotę zaczęłam produkcję soku jabłkowo - malinowego.
Powolutku sok zaczął spływać. Całkiem dobry mi wyszedł, ale mało go trochę było. Nic dziwnego, bo część soku przeleciała do pojemnika na wodę.
Kapało mocno.
Muszę wymienić sokownik. Nie jest to takie łatwe, bo zakupu dokonałam przez internet.




sobota, 6 września 2014

Pani ze sklepu budowlanego ratuje małżeństwo.

Tydzień temu wybierałam listwy przypodłogowe. Mażłon wybrał w piątek, ale ja w sobotę w sklepie wiedziałam lepiej i wybrałam inne. Kupiliśmy "moje". Przywieźliśmy. Położyliśmy na podłodze i okazało się, że nie pasują.
Dzisiaj pojechaliśmy do sklepu wymienili nam listwy. Bosko! Pani tylko zapytała, czy duża była awantura.
Chociaż jak widać z bardzo bliska szału nie ma:

czwartek, 4 września 2014

A dziecku się nie podobało ...

Dzień z zegarkiem w rękach. Małżon podrzucił mi auto do pracy bo po pracy:
1. Odebrałam dzieci z przedszkola ( jedno moje a drugie do końca nie było pewności, że da mi się odebrać)
2. Przetransportowałam  do mieszkania, nakarmiłam i przebrałam.
3. Odwiozłam na urodziny przyjaciółki.
4. Odwiozłam Małżonowi auto.
5. Pobiegłam na zebranie w przedszkolu i dałam się wybrać do jakiejś rady.
6. Odebrała dziecko już tylko moje.
Wszytko dopięte i nawet byłam zadowolona, że zdążyłam i wyrobiłam całą normę, ale ... dziecko się wypowiedziało: to był "najgorszy dzień w jej życiu" bo przyjaciółki nie chciały się bawić w to co ona. Prowadziłam do domu wyjące dziecko, które "nie lubi już przyjaciółek". (Dziecko ma też gila do pasa). Jeszcze tylko zapłacę rachunki i idę sobie strzelić w głowę. 

środa, 3 września 2014

Matka Polka a jednak nie kucharka.


Przekleństwo urodzaju dopadło mnie na wsi. Jabłka, gruszki, maliny i nieszczęsna cukinia. Z jabłek wiadomo: wino. Gruszki się zjadły jakoś w całości w resztę się zagrabi jak się znajdzie wolne 5 minut. Maliny ... kupiłam sokownik i na zimę będzie sok.
Co zrobić z cukinią? Było:
 - placki z cukinią (wszyscy jedli)
 - cukinia z grilla (wszyscy jedli)
 - pasztet (tylko ja jadłam .... cały tydzień w pracy na śniadanie)
 - zupa (w sumie wszyscy jedni ale nikt nie lubi ... wyszła ohydna breja bez smaku ale za to w oryginalnym kolorze ... kałuży) 

Niestety wiem, że jak w piątek przyjadę to będzie do zebrania kolejna cukinia. Już się w niedzielę zapowiadała tak:



wtorek, 2 września 2014

Deszczowy wtorek.


Nie lubię deszczu w mieście. Kiedy spieszę się, żeby odprowadzić dziecko do przedszkola. Korki się robią większe niż zwykle a i można zarobić z fontanny z kałuży.

Co tydzień w czwartek wieczorem pakuję torby, żeby w piątek po pracy szybko wrzucić rzeczy do auta i jechać na wieś. Co tydzień w niedzielę pakuję rzeczy do zabrania do miasta.
Lipa, że nie spakowałam kaloszy dla siebie.
Lista zakupów w mieście powiększyła się o pozycję: kalosze!

poniedziałek, 1 września 2014

Jak mówię w mieście, że mam dom na wsi który jest trakcie remontu, to wszyscy sobie wyobrażają straszną ruderę. Mój domek jest mały ale za to coraz piękniejszy.
Kiedy mówię na wsi, że mam mieszkanie w Poznaniu to wszyscy myślą o szarych blokach z wielkiej płyty, ale to też nie prawda. To jest prawda:

http://www.dom-eko.com.pl/img/galleries/127.jpg